Barcelona, Berlin, Amsterdam, Rzym … uwielbiam wielkie miasta. Nowoczesne budynki i ludzie, goniący za swoim codziennymi sprawami. Ktoś się kłóci, ktoś biegnie, ktoś płacze. Lubię siedzieć na ławce i obserwować innych, chłonąć klimat, wtapiać się w otoczenie. Żyć, przez chwilę, życiem innych.
Ostatnio trafiłam na Central Park West, najbardziej prestiżową ulicę Nowego Jorku. Chciałam Wam o tym dziś opowiedzieć. Moją uwagę przykuły dwie pary małżeńskie (skąd znam te twarze? skąd znam te problemy? ;))
Phyllis – interesująca dystyngowana kobieta po pięćdziesiątce, zajmująca się rozkładaniem wszystkiego na czynniki pierwsze, analizą związków, motywacji i stawianiem diagnoz, (także nie proszona).
Sam – jej budzący powszechne zainteresowanie płci przeciwnej, mąż – prawnik zawodowo dbający o interes prawny gwiazd (obserwowałam go bacznie, gdyż mój mąż też jest prawnikiem ;))
Carol – atrakcyjna, rozchwiana emocjonalnie, seksualnie i osobowościowo blondynka, która mogłaby zarabiać fortunę będąc producentem problemów wszelakiej maści.
Howard – mąż tej kreatywnej inaczej czterdziestolatki, odrobinę zagubiony twórca powieści, których nikt nie czyta.
Nie mogłam od nich oderwać oczu. Czworo przyjaciół, uśmiechy, uprzejmości, frustracja, przerażenie, miłość, zauroczenie, łzy, wściekłość, zdrada … tylko czy można mówić o zdradzie, gdy brak miłości?
Fruwające kartki, pistolet wymierzony w skroń i przewrotna psychoanaliza. Do tego rewelacyjne dialogi z uwielbianym przeze mnie poczuciem humoru – niby od niechcenia, trochę neurotycznie ale ostro i trafnie.
Foremniak zabijająca wzrokiem. Cięte wypowiedzi Żółkowskiej. Wysocki i Gąsowski oraz Pietrucha … ach.
Musicie zobaczyć/usłyszeć/poczuć to sami.
Central Park West ma ogromną zaletę – neurotyzm autora, mistrza gatunku, Woody Allena. To ona powoduje, że sztuka prowokuje do myślenia – nie nudząc i bawi -nie błaznując a zakończenie historii … zaskakuje nawet tak domyślnego widza, jak ja.
To bardzo prawdziwy obraz współczesnych związków małżeńskich. Bolesny? Po prostu prawdziwy. Dlatego warto go zobaczyć!
Aaaa, zapomniałabym o erotyce. Wisi w powietrzu. Kobiety, mężczyzni. To chyba oczywiste, że iskrzy … między kobietą a mężczyzną (nie mylić z mężem ;))
Jeszcze słówko o szczegółach. Gra kolorów, słoneczna żółć, zieleń, blady róż, muzyka, oświetlenie i meble!!! Ach te meble. Fotel, szezlong, kanapa, stolik. Chętnie sama rozłożyłabym swoje ciało na TYM szezlongu .
Pamiętajcie, wpadnijcie koniecznie na Central Park West. Ta podróż daje do myślenia.
Później wdrapcie się na:
Rozsiądźcie się wygodnie i dajcie się wciągnąć.
Teatr 6.piętro, Central Park West – Woody Allena w tłumaczeniu i inscenizacji Eugeniusza Korina.
P.S. To nie jest film. Nie ma dubli. Historia płynie. Znani z telewizji aktorzy na kilkadziesiąt minut stają się kimś innym. Grają dla nas. Patrzą na nas. 6.piętro to nowoczesny teatr, dający to, co najważniejsze – EMOCJE.
Zgadzam się z tezą
PolubieniePolubienie
Zgadzam się z Tobą w 100%. Świetny wpis i cały blog:) Pozdrawiam gorąco.
PolubieniePolubienie